giovedì 25 febbraio 2016

Pokoj jak kameleon


Jest jedno pomieszczenie w naszym domu, ktorego jeszcze nie pokazywalam. Maly pokoik, 6m2. Niby maly, malenki, a jednak przy dobrej organizacji i wielkim glowkowaniu spelnia wspaniale swoje funkcje.
Narodzil sie jako nasza garderoba. Byly polki, wieszaki- taka wielka szafa, o ktorej marza wszystkie kobiety. Niestety nie mam zdjec z tamtego okresu.

Po przyjsciu na swiat Sofii pokoik przemienil sie w nursery room. Zdjecia zdrobilam kiedy jeszcze bylam w ciazy- stad folia na materacu :)


  

Zmiescila sie tam szafa, lozeczko, komoda z przewijakiem...
Bylo pieknie, slodko. Jednak...przewijak po narodzinach przenioslam do lazienki- tam bylo o wiele wygodniej zmieniac pieluszki. Bliski dostep do biezacej wody jest bardzo wazny. Lozeczko wyladowalo w naszej sypialni. Karmienie i nocne wstawanie bylo bardzo meczace. Tak wiec idea pastelowej sypialni maluszka pekla jak banka :). 


 Kiedy Sofia podrosla pokoik zamienil sie w jej male krolestwo.

 

Zmiescilo sie tam lozko, szafa, komoda z szufladami, polki na ksiazki, dwa kosze na zabawki a nawet kuchnia. wszystko made in Ikea.








Zabawek, ksiazek, pluszakow z miesiaca na miesiac zaczelo przybywac. Z trudem upychalam po katach dzieciece skarby, aby wszystko wizualnie do siebie pasowalo i nie tworzylo balaganu. Mysle jednak, ze dawalam rade :). Sprawe ulatwialy kosze z trawy morskiej, ktore wkladalam pod lozko.
Kiedy Sofia miala 4 lata przeniosla sie do wiekszego pokoju, ktory mozecie zobaczyc TU i TU.
Maly pokoik znow zmienil swoje preznaczenie. Wnieslismy do niego rozkladana sofe, ktora stala kiedys w pokoju wejsciowym. Stal sie pokoikiem sypialnym dla gosci.


Co prawda miesci sie tam tylko lozko, ale do spania nadaje sie w sam raz ;).


Kiedy nie ma gosci w pokoiku urzeduje ja :). 
Wstawilam tam biurko- zrobione z deski i dwoch wspornikow, ktore znalazlam w garazu.
Uzywam go do szycia, moich malych prac handmade, do prasowania i do wrzucania wszelkich paletajacych sie po domu przedmiotow kiedy wpada ktos z niezapowiedziana wizyta ;).












Maly pokoik, a tyle mozliwosci. Przy odrobinie checi i dobrej organizacji nawet malenkie wnetrza moga byc przytulne i fantastycznie spelniac wiele przeznaczen.
A ktora wersja przypadla Wam najbardziej do gustu?
Pozdrawiam Was serdecznie!
Magda

sabato 20 febbraio 2016

Mam kota w glowie






Post malo wnetrzarski, a wlasciwie to wogole nie zwiazany z urzadzaniem domu. Chodzi o koty ( tak w nawiazaniu do niedawno obchodzonego Dnia Kota). Wszyscy, ktorzy mnie podgladaja wiedza o mojej milosci do tych zwierzakow. Kiedy bylam dzieckiem jezdzilismy na wakacje do babci na wies. Byly krowy, kury, kon, kroliki, swinie, pies i oczywiscie kot...czasem, kiedy kocica sie okocila to nawet duzo kotkow. Nazywano mnie wtedy kocia mama. Wkladalam maluszki do koszyka, robilam poduszki i kolderki z lisci buraka, przynosilam znalezione w zbozu mysie gniazda ( teraz nie wzielabym ich do reki za zadne skarby swiata ;)).
Zaraz po tym kiedy przeprowadzilam sie do Wloch, bezpanska kotka podrzucila dwa male kociaki do naszego domu. Zaopiekowalam sie nimi jak dziecmi, pokochalam calym sercem. Moja milosc odwzajemnily z podwojna sila.



Nazwalam ich polskimi imionami: Pazurek i Pan Sadelko. Towarzyszyly nam w wielu momentach naszego zycia. Przezyly narodziny dzieciakow, remonty domu, uczestniczyly z naszych zabawach, spacerach, piknikach.






Staly sie czescia naszej rodziny. Jeden pieszczoch jakich malo, byl kocim labradorem. Dawal sie ciagnac za wasy, przebierac w sukienki lalki, nosic na rekach... dzielnie znosil kazdego dzieciecego psikusa. Drugi- bardziej placzliwy i niesmialy. Potrzebowal duzo czasu zanim komus zaufal. Od urodzenia nie widzial na jedno oko. Niby bracia, a kazdy byl inny.









Kotki byly z nami juz dziesiec lat.
We wrzesniu nasz ukochany Pazurek zachorowal, przebyl powazna operacje i wszystko wydawalo sie isc we wlasciwym kierunku. Biegal, polowal, przytulal sie jak zawsze.


Niestety w grudniu dostalismy przykra wiadomosc, ze kotek ma raka... Kolejne zastrzyki, leki, wizyty u weterynarza...
Nie udalo sie nam wygrac z choroba....niestety. Wszystko to dzialo sie w tak blyskawicznym tempie...
Minely juz dwa miesiace kiedy go nie ma i tak jakos smutno i pusto.
Drugi kotek z niesmialego kocura przemienil sie w pieszczocha, ktory najchetniej wylegiwalby sie na naszych kolnach. Chyba i on potrzebuje teraz naszej blskosci.




Z pewnoscia Pazurek byl dla mnie najwspanialszym kotem pod sloncem... i ciesze sie, ze przez dziesiec lat moglismy byc razem...choc to zdecydowanie zbyt krotko...


Pozdrawiam wszystkich kocich milosnikow,
Magda


mercoledì 3 febbraio 2016

Jak sobie poscielesz, tak sie wyspisz.


Witam serdecznie,
Pisalam ostatnio o pokoiku syna, o checi lepszego zagospodarowania przestrzenia, o nadaniu mu jakiegos fajnego charakteru... zaczynam od malych rzeczy, w sumie to od konca. Z nowosci kupilam posciel i biale kosze. Nie wiem czemu, ale nie podoba mi sie posciel w slodkie misie, kolorowe pileczki czy inne dzieciece wzory ( nie mowiac juz o bohaterach z kreskowek). Szukalam czegos fajnego na dziale dla dzieci w Ikea, ale tez nic nie przypadlo mi do gustu. Poszperalam w necie i BINGO. Znalazlam firme Catherine Lansfield. Nie wiem czy sie z nia spotkalyscie i czy odkrylam Ameryke, ale bardzo podobaja mi sie jej produkty. Narzuty, zaslony, dywany, poduszki, posciel: wszelkie tekstylia.
Moj wybor padl na komplet w zaglowki:



















Bardzo podoba mi sie fakt, ze poszwy zarowno na poduszke jak i na koldre sa double face. Z jednej strony sa paseczki, z drugiej statki. Bardzo zachecajaca jest tez cena, ktora jest wielce konkurencyjna w stosunku do ulubionej przez wszystkich Ikea. Jedynym mankamentem jest sklad. Do bawelny zostaly dodane niestety wlokna syntetyczne. Kolory sa zywe i nawet po praniu nie blakna.



Nie chcilabym robic reklamy tej firmie, ale zobaczcie jeszcze jakie sa jeszcze ladne wzory:








 Lubie polozyc sie w ladnej poscieli. Pamietam jak kiedys mama krochmalila kazda poszew i oddawala do magla. Posciel byla pachnaca czystoscia, sztywna jak deska. Och jak to lubialam! Teraz magle powoli znikaja a i krochmalu malo kto uzywa. W sumie szkoda. Tylko z drugiej strony w naszym zabieganym swiecie, wlozenie do pralki i wyprasowanie juz jest czasochlonne, nie mowiac o krochmaleniu.
Marzy mi sie piekny lniany komplet. Widzialam taki z Arte Pura i zakochalam sie od pierwszego wejrzenia. Niestety ceny powalaja z nog. Zostaja tylko marzenia i przyjemnosc ogladania sklepowych wystaw ;)




 
  zrodlo

 Kupilam tez biale wiklinowe kosze. Beda przydatne do pochowania przeroznych samochodzikow i zabawek, ktorych jest u nas dostatek i paletaja sie pod nogami.  Rowniez poduszki ladnie sie w nich prezentuja. .. Sebastian zadowolony i usmiechniety- czego wiecej moze chciec matka.








Pozdrawiam serdecznie!